Chiński: czy warto się go uczyć w 2024 roku?
Czy chiński jest naprawdę tak przydatny, jak niegdyś twierdzono? Opanowanie chińskiego wymaga wyjątkowego samozaparcia, czy więc nauka tego języka w obecnej dekadzie nam się “opłaci”? I co w ogóle oznacza “opłacalność” w tym przypadku? Opowiem z osobistego punktu widzenia.
Debata na temat przydatności nauki języka chińskiego w Europie i poza nią nadal trwa w najlepsze. Jeszcze dzisiaj słyszy się głosy – choć zdecydowanie rzadziej niż 10 lat temu – że chiński to język przyszłości, należący do kraju wyłaniającego się na światową potęgę. Z drugiej strony sceptycy sugerują, że liczebność rodzimych użytkowników tego języka może przełożyć się na zwiększoną konkurencję na rynku pracy, podkreślając jednocześnie dominację języka angielskiego w chińskich środowiskach biznesowych.
Od niedawna do grona sceptyków doszli jeszcze fani geopolityki. Relacje między Chinami a szeroko rozumianym światem zachodnim, do którego przynależy Polska, stale się pogarszają, a coraz częściej zamiast newsów o nowych chińskich inwestycjach w Polsce słyszymy straszenie chińską technologią szpiegującą i technoautokracją. Jak jest więc z językiem chińskim obecnie?
Chiński sen: postępujący sukces czy pogrzebana nadzieja?
Dziesięć lat temu mandaryński, język ojczysty większości Chińczyków, był reklamowany jako język przyszłości. Moda ta w dużej mierze przyszła ze Stanów Zjednoczonych, które entuzjastycznie podbijały ego swojego ekonomicznego konkurenta. W 2015 r. administracja Baracka Obamy w USA wzywała do wprowadzenia języka chińskiego do szkół podstawowych i średnich. Również gdzie indziej wydawało się, że zainteresowanie językiem mandaryńskim rośnie wraz ze wzrostem gospodarczym Chin. Chiny odpowiedziały na trend, zakładając w wielu miejscach na świecie, w tym w Polsce, Instytuty Konfucjusza, czyli szkoły języka chińskiego. W 2019 roku istniało 530 Instytutów Konfucjusza w kilkudziesięciu krajach na sześciu kontynentach.
Moda na chiński zapanowała także w Polsce, szczególnie w poprzedniej dekadzie. XXI wiek ogłoszono “wiekiem Azji”, a po kulturowym i ekonomicznym sukcesie Japonii i Korei Południowej wydawało się, że witać będziemy kolejnego azjatyckiego giganta, tym razem o znacznie większej populacji, który już niedługo stanie się kluczowym graczem na światowej scenie politycznej, ekonomicznej i kulturowej.
W 2015 roku polska prasa zwracała uwagę na bijące rekordy popularności sinologii na naszych uczelniach, a w 2016 roku doszło nawet do podpisania umowy o partnerstwie strategicznym między polskim prezydentem Andrzejem Dudą a przywódcą Chin Xi Jinpingiem. Sama jestem produktem tamtych czasów: moją przygodę z chińskim zaczęłam już w liceum w 2012 roku.
Jednakże, nikt się nie spodziewał, że już niedługo ten trend zacznie się odwracać.
Chiński coraz mniej popularny?
Dziesięć lat później w wielu miejscach nauka mandaryńskiego uległa pogorszeniu. Coraz mniej studentów w krajach takich jak USA, Wielka Brytania, Niemcy czy nawet Australia jest zainteresowanych językiem chińskim. Co więc się zmieniło? A może zmiany tak naprawdę są niewielkie, a za taki stan rzeczy odpowiada coraz bardziej negatywny obraz Chin w światowych mediach?
Chińska dynamika gospodarcza i polityczna
Moim zdaniem na zmniejszoną popularność chińskiego wpływa zarówno trudność tego języka, jak i – a może przede wszystkim – polityka. Na Zachodzie mieszka wielu Chińczyków, którzy bez problemu mogą nauczyć się angielskiego, i to znacznie szybciej, niż przeciętny Amerykanin lub Polak może nauczyć się chińskiego. Zachodnich studentów może za to jeszcze bardziej zniechęcać chiński rząd, który w ostatniej dekadzie stał się bardziej opresyjny, przez co życie w Chinach i praca z nimi wydają się mniej atrakcyjne. Wzrost gospodarczy Chin jest niezaprzeczalny, ale ich zamknięty charakter i ograniczenia rządowe produkują znaczne utrudnienia dla obcokrajowców.
Młodzi studenci mogą również stawać się zniesmaczeni pomysłem prowadzenia interesów z Chinami. Igrzyska Olimpijskie w Pekinie w 2008 roku były przełomowym momentem, w którym wzrosło zainteresowanie nauką tego języka. Jednak od tego czasu Chiny stały się bardziej opresyjne pod rządami Xi Jinpinga. Szeroko donoszono o łamaniu praw człowieka w Xinjiangu i Hongkongu, nie bez wpływu była też pandemia Covid oraz wieści o zaostrzającej się inwigilacji chińskich obywateli przez Komunistyczną Partię Chin. W większości rozwiniętych zachodnich krajów negatywne opinie na temat Chin są najwyższe lub prawie najwyższe w historii.
Jednocześnie wzrosło napięcie między Chinami a Zachodem. Przywódcy amerykańscy i europejscy mówią teraz o ”ryzyku” swoich powiązań gospodarczych z Chinami, co podaje w wątpliwość niegdyś szeroko opiewaną, świetlaną przyszłość chińskiego biznesu na Zachodzie. Na polskim gruncie widzieliśmy to w przypadku afery szpiegowskiej w polskim oddziale Huaweia kilka lat temu. Co więcej, chińskie wsparcie wobec Moskwy spowodowało ochłodzenie wzajemnych stosunków w obliczu wojny na Ukrainie.
Japońskie anime, koreański kpop, a chiński… co?
Nie należy zapominać, że na popularność danego języka składa się kultura kraju lub krajów, z których się on wywodzi. USA propaguje angielski zarówno za pomocą bomb, jak i hollywoodzkich produkcji. Popularność anime pod koniec lat 90. XX wieku spowodowała na świecie olbrzymie zainteresowanie językiem i kulturą japońską. Obecnie berło “przedstawiciela” kultury azjatyckiej na Zachodzie dzierży Korea Południowa: język koreański w 2022 roku przebił język chiński w rankingu najczęściej studiowanych języków na popularnej aplikacji językowej Duolingo.
Osoby zainteresowane językami azjatyckimi zapewne kojarzą następujący stereotyp: fani japońskiego lubią anime, fani koreańskiego – kpop, a fani mandaryńskiego chcą zarabiać pieniądze. Niestety, wzrost ekonomiczny Chin nie przyniósł rozkwitu chińskiej popkultury na świecie w takim samym stopniu, jak stało się to z Koreą Pd. i Japonią. Jest to ściśle związane z reputacją Chin w innych krajach i faktem, że Chińczykom zwyczajnie nie wychodzi promowanie się za granicą, a przynajmniej nie na Zachodzie. Chińska muzyka, filmy i moda są stosunkowo niepopularne. Innymi słowy, Chiny nie są postrzegane jako fajne.
Dawniej tak nie było. Przez tysiąclecia chińska kultura była przedmiotem zazdrości i naśladownictwa, nawet w nowożytnej Europie. Chiny cechowała unikalna filozofia i sztuka, a także niezwykła kreatywność. Projekty dynastii Tang były podstawą japońskiej estetyki architektonicznej, a elementy nauk konfucjańskich stały się podstawowymi założeniami koreańskiego porządku społecznego.
Dlaczego więc teraz jest tak, jak jest? Moim osobistym zdaniem: nie wiadomo. Najczęściej obwinia się o taki stan rzeczy autorytarny charakter kraju i kontrolę Partii nad życiem artystycznym. Jest to jak najbardziej słuszny argument: cenzura i konieczność dostosowywania się do partyjnych zasad negatywnie oddziałują na kreatywność.
Czy aby jednak na pewno? O tym, że wcale nie musi tak być, najlepiej wiedzą… Polacy. To za czasów komunizmu i partyjnej cenzury Polska zbudowała solidną reputację filmową: reżyserowie tacy jak Andrzej Wajda i Krzysztof Kieślowski tworzyli w warunkach dalekich od wolności słowa. Co więcej, atmosfera PRL-u przyczyniła się też do ikoniczności polskiej szkoły filmowej: moralny niepokój, konieczność pomijania cenzorskich nakazów za pomocą filmowych metafor, oraz atmosfera buntu i egzystencjalnego kryzysu to przecież świetna pożywka dla kreatywności artystycznej. Dlaczego jednak prawie nie słyszymy o ikonicznych chińskich filmach, ale słyszeliśmy za to o produkcjach filmowych z Hong Kongu?
Drugim argumentem, być może nawet bardziej trafionym, jest to, że Chiny zwyczajnie nie muszą sprzedawać swojej kultury za granicą, ponieważ lokalny rynek jest już wystarczająco duży. W zasadzie możemy to porównać do Bollywoodu: hinduski przemysł filmowy i muzyczny jest także nastawiony głównie na Hindusów. W tej perspektywnie popularność kultury amerykańskiej byłaby wyjątkiem: Ameryka to wystarczająco duży kraj, który także mógłby produkować i konsumować swoją kulturę głównie na własnym rynku. Nadal nie tłumaczy to jednak, dlaczego potencjalny “następca” Ameryki nie potrafi bądź nie chce zainteresować świata własną popkulturą.
Czy chiński to “opłacalny” język?
Wiele lat nadmuchiwania chińskiego balonika spodowowało, że w Polsce język chiński owiany jest legendą przydatności na rynku pracy. Jednakże, żeby przekonać się o tym, czy jest to prawda, wystarczy przejrzeć oferty pracy dostępne w Internecie. Tych z chińskim jest zdecydowanie mniej niż z angielskim, niemieckim, a nawet z językami nordyckimi.
Niestety, przydatność języka chińskiego w Polsce to w dużej mierze mit, powtarzany przez osoby, które z językiem chińskim i tym rynkiem pracy nie mają wiele wspólnego. Czy jest szansa, żeby się to zmieniło? Być może. I nie jest też prawdą, że możliwości pracy z chińskim wcale nie ma: można np. zostać tłumaczem, zatrudnić się w firmie importowej, firmie marketingowej lub eksportowej na wschód, oprowadzać chińskie wycieczki w Polsce lub starać się założyć własny biznes. Moim zdaniem nie ma jednak absolutnie żadnej szansy, aby chiński przebił w przydatności język angielski lub niemiecki. Jeśli więc rozważamy rozpoczęcie nauki chińskiego tylko ze względu na potencjalną przydatność na rynku pracy, należy dwa razy się zastanowić. Jest tak, ponieważ:
Chiński jest bardzo trudny
Stwierdzenie, że chiński jest trudnym językiem, jest banalne. O tym, na czym głównie polega jego trudność, napisałam już w innym poście. Nie chodzi tylko o słynne znaki, ani nawet o tony, ale przede wszystkim o całą skomplikowaną otoczkę historyczno-kulturalną, która sprawia, że znacznie ciężej jest nam się porozumieć z przeciętnym Chińczykiem, niż z przeciętnym Europejczykiem. Co więcej, chiński pozostał przede wszystkim językiem Chin i jej diaspory, i pozostaje nierozrywalnie z nimi związany. Angielski został spopularyzowany na świecie najpierw przez Imperium Brytyjskie, a następnie przez Amerykanów, a jego neutralna i w miarę prosta struktura sprawia, że zdecydowanie prościej się jest go nauczyć niż chińskiego.
Trudność języka chińskiego to podstawowe utrudnienie w jego popularyzacji na świecie, przez co uważam, że nigdy nie będzie on ”językiem przyszłości”, bo zwyczajnie nie może nim być. Niektórzy mogą uważać, że sprawia to, że dzięki opanowaniu tego języka staną się niezastąpieni na rynku pracy. Mają rację, ale tylko częściowo: trudność chińskiego powoduje, że jest on mniej potrzebny na rynku pracy i zastępowany przez angielski w świecie biznesowym. Tak więc największy atut posiadania umiejętności mówienia w języku chińskim jest jednocześnie jego największym minusem.
Sam chiński nie wystarczy
Tak samo, jak z każdym innym językiem, jeśli decydujemy się na język chiński, musimy zdawać sobie sprawę, że należy połączyć go z innymi umiejętnościami. Paradoksalnie, dosyć dobrym zestawieniem z językiem chińskim jest znajomość… polskiego. Jest tak, ponieważ bardzo niewiele Chińczyków, Tajwańczyków i innych osób, dla których chiński jest językiem ojczystym, mieszka w Polsce i zna język polski. Szukając polsko-chińskiego tłumacza, łatwiej jest znaleźć chińskojęzyczną Polkę lub Polaka. Językowe zestawienie polski-chiński może okazać się przydatne, ale za to jest stosunkowo mało potrzebne, ponieważ… w Polsce jest niewiele Chińczyków, Tajwańczyków i innych osób, które rozwijałyby relacje biznesowe między oboma krajami. Podobnie jak w przypadku trudności chińskiego, stosunkowo małe zapotrzebowanie na tłumaczenia polsko-chińskie jest zarówno zaletą, jak i wadą.
Najważniejszy czynnik to… ty
Ogólnie rzecz biorąc, decyzja o nauce języka chińskiego powinna być zgodna z osobistymi zainteresowaniami i motywacjami. Dlatego też nie zachęcam do zaczynania nauki żadnego języka tylko i wyłącznie dlatego, że uważamy, że dzięki niemu dostaniemy pracę. Niezależnie od tego, czy chodzi o rozwój kariery, wzbogacenie kulturowe, czy ciekawość intelektualną, to pasja do języka ostatecznie decyduje o jego użyteczności. Nieciekawa współczesna oferta kulturowa Chin, o czym pisałam powyżej, nieco ten aspekt utrudnia. Jednakże, zdecydowanym plusem jest możliwość poznania samych Chin bliżej. Zarówno Chiny, jak i Tajwan, to wyjątkowe i fantastyczne miejsca, w których spędziłam lata mojego życia, i absolutnie tego nie żałuję. Zainteresowanych podróżami i kulturą do tych miejsc, zapraszam do mojej sekcji Chiny lub do sekcji Tajwan.
Osobiście uważam też, że nie jesteśmy w stanie jasno przewidzieć, co będzie przydatne w naszym życiu. Niektóre z argumentów przeciwko językowi chińskiemu, które wymieniłam powyżej, takie jak znikoma użyteczność w porównaniu z językiem angielskim, dotyczą przecież wielu innych języków. Nie oznacza to przecież, że nie powinnyśmy się ich uczyć.
W dyskusji o przydatności nauki języków obcych zazwyczaj zapominamy, że język to ludzie, a ludzie przynoszą nowe możliwości. Jeśli więc decydujemy się na rozpoczęcie nauki języka chińskiego, mimo że obecna sytuacja polityczna temu nie sprzyja, róbmy to z otwartym sercem, i pozostańmy spontaniczni. Wbrew temu, co nam się może wydawać, to w ostateczności my decydujemy o tym, co jest dla nas opłacalne. Dzisiejszy świat stale się zmienia, i nie wiemy tak naprawdę, czy rozpoczęcie nauki z pozoru mało przydatnego, trudnego języka, nie okaże się świetną decyzją.